Znany i popularny trójmiejski muzyk, Tymon Tymański już kilka lat temu przekonywał, że aktualny Prezydent Sopotu cierpi na syndrom Nerona, polegający na tym, że za słuszne uznaje jedynie własne pomysły, a wszystkie inne – za zagrożenie dla własnej nieomylności. Nie uznaje też – jak to cesarz – słów krytyki oraz reaguje wręcz alergicznie na wszelkie odmienne opinie i uwagi, które podważają jego wizje. Nie wiem, czy to właśnie w tej charakterystyce należy szukać np. niechęci Prezydenta np. do sporządzenia jawnego rejestru umów miejskich (takie propozycje zgłaszałem nie tylko ja, ale i sopockie organizacje pozarządowe), ujawniania pewnych danych (vide wciąż nie zakończona batalia jednego z sopockich radnych o ich udostępnienie) czy też niedawnej próby zawłaszczenia i sparaliżowania prac Komisji Rewizyjnej w Radzie Miasta poprzez wybór „swojego” Przewodniczącego?
Niedawno portal www.trójmiasto.pl (który z-ca prezydenta publicznie nazwał niewiarygodnym tabloidem) i „Gazeta Gdańska” przedstawiły wynik dociekliwości niezależnych, obiektywnych dziennikarzy w dwóch sprawach: wyjątkowo wysokiego czynszu za sopocką mediatekę, funkcjonującą w komercyjnych pomieszczeniach prywatnego właściciela „Nowego Centrum Sopotu” (jak nazwano gigantyczny kompleks, który zdominował okolice przydworcowe) oraz przypadek „obywatela Jacka Karnowskiego”, który został wydelegowany przez Prezydenta (przypadkowo o tym samym nazwisku) do zasiadania w Radzie Nadzorczej spółki, zasilanej finansowo przez miasto.
Usłyszałem już w kręgach urzędowych opinię, że to wina „wrednej opozycji”, która zainteresowała tymi tematami „nieprzyjazne” media i „usłużnych” dziennikarzy. Ale ci, którzy głoszą takie opinie, jednocześnie dają wyraz pewnej pogardy dla wszystkich niezależnie myślących i wyciągających wnioski (nie tylko dziennikarzy, ale przede wszystkim – mieszkańców) oraz przekonanie o spiskowej teorii, w której za postulatami o jawność i przejrzystość zawsze muszą stać jakieś „wrogie” siły. To myślenie żywcem przeniesione z mrocznych czasów, kiedy każdy mógł zostać podejrzanym i oskarżonym.
Niezależna prasa jest jednym z filarów demokracji, podobnie jak liczne stowarzyszenia i organizacje, w których tak chętnie działają sopocianie. Nie tylko prawem, ale wręcz obowiązkiem jednych i drugich jest patrzeć samorządowej władzy na ręce i bić na alarm, jeśli dostrzegają jakieś nieprawidłowości. A ja dziwię się, że ten dzwonek alarmowy nie odzywał się wcześniej i częściej. I jeśli nawet sami mieszkańcy sygnalizowali wcześniej wiele problemów (choćby związanych z kuriozalnym – moim zdaniem – pomysłem wtłoczenia kolejnej stacji benzynowej w okolice stawu na ul. Reja czy innymi dyskusyjnymi zmianami planów zagospodarowania przestrzennego), to z reguły były to głosy bagatelizowane i lekceważone. Obserwowałem nierówną walkę mieszkańców z prezydenckim zapleczem, kiedy domagali się np. ujawnienia wydatków ze służbowych kart bankowych Prezydenta, ale i bezradność niektórych sopocian w starciu z urzędową machiną, dla których skarga na bezczynność i działania Prezydenta, kierowana do Komisji Rewizyjnej Rady Miasta była wręcz aktem rozpaczy i ostatnią deską ratunku. Byłem świadkiem próby paraliżowania prac tej Komisji, w której i tak większość mieli radni, popierający Prezydenta. I dla których mniej liczyła się obiektywna prawda, niż polityczne i partyjne uwarunkowania. O ich „bezstronności” najlepiej świadczy fakt, że na posiedzeniach komisji głosowali oni za przyjęciem sprawozdania Komisji, aby na sesji głosować już przeciwko. A skuteczna („mamy większość, to Wam pokażemy prawdziwą demokrację!) próba odwołania mnie ze stanowiska Przewodniczącego Komisji Rewizyjnej (do tej pory zdecydowanie najbardziej pracowitej i aktywnej w Radzie Miasta, co łatwo przecież sprawdzić w ogólnodostępnej dokumentacji) jakoś dziwnie zbiegła się w czasie z moim publicznym apelem do Prezydenta o zwrot do publicznej kasy sporych pieniędzy za zasiadanie (z własnego nadania) w Radach Nadzorczych sportowych klubów, szczodrze dotowanych przez miasto.
Powstanie sopockiej mediateki wpisaliśmy w program wyborczy „Kocham Sopot” już 5 lat temu. Byliśmy przekonani, że jest to wręcz niezbędny wymóg nowoczesnego miasta. I cieszymy się, że ona w końcu powstała. Tylko dlaczego musimy – jako mieszkańcy – płacić prywatnemu właścicielowi pomieszczeń za samą dzierżawę rocznie blisko 1 milion złotych?! To przecież kwota porównywalna z rocznym budżetem Muzeum Sopotu (łącznie z pensjami pracowników). Czy naprawdę nie można było wybudować mediateki na miejskim gruncie lub wynegocjować podobnego rozwiązania, jak w przypadku sopockiej galerii, która znalazła się ostatecznie „na swoim” w nowym Domu Zdrojowym? Jestem pewny, że taki wybór byłby znacznie korzystniejszy dla mieszkańców i sopockiego budżetu. Jednym zdaniem: wspaniale, że takie miejsce jak mediateka w końcu w Sopocie powstało, ale pytania o zasadność i ekonomiczne skutki dla budżetu takiej lokalizacji nie tylko nie kwestionują samej idei, co są wręcz obowiązkiem każdego, kto śledzi codzienne życie miasta. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy termin zakończenia całej inwestycji zabudowy okolic dworca wielokrotnie już przesuwano i jakoś nikt nie ponosi z tego powodu żadnych konsekwencji finansowych. Powraca też w tym momencie postulat organizowania otwartych konkursów architektonicznych na tak ważne miejsca, jak właśnie to. Czyż nie bardziej logiczne i przejrzyste byłoby wybranie w ramach konkursu najlepszego projektu na zagospodarowanie tego miejsca i dopiero wówczas poszukiwanie inwestora? Efekt wyboru odmiennej drogi, w której w rzeczywistości zdajemy się na pewien dyktat inwestora, wszyscy dziś widzimy i będziemy na niego skazani zapewne przez wiele kolejnych lat. I jakoś mało słyszę entuzjastycznych głosów, broniących tej gigantomanii oraz „pudełkowatości” zupełnie nowoczesnej (?) zabudowy dworca, zwłaszcza w sytuacji, kiedy tak starannie PKP zagospodarowało – z szacunkiem dla historii – dwa sopockie perony, a wielką kubaturę budynków wypełniają kolejne komercyjne sklepy (bliźniaczo podobne zresztą do innych, już funkcjonujących w naszym mieście).
Trudno uznać też za prawidłową sytuację, w której Prezydent sam siebie deleguje do zasiadania w Radzie Nadzorczej spółki, którą miasto hojnie dotuje z przeznaczeniem na działalność sportową. Gdyby taka działalność w Radzie była pro publico bono - w interesie klubu sportowego i miasta - to można by to zrozumieć. Jednak w obliczu informacji, ujawnionej przez dziennikarza „Gazety Gdańskiej”, że z tego tytułu Prezydent pobrał kwotę 40 tysięcy złotych, warto (a nawet trzeba) pytać o prawdziwe motywacje i intencje Prezydenta. Zadawanie dociekliwych pytań jest bowiem w interesie mieszkańców i kompletnie nie rozumiem tej ewidentnej niechęci do ujawniania pewnych danych. Zwłaszcza w sytuacji, kiedy licznych interpelacji sopockich radnych (ani tym bardziej odpowiedzi na nie) niestety nie odnajdziecie Państwo – mimo wcześniejszych deklaracji aktualnego Przewodniczącego Rady Miasta – np. na miejskiej stronie www.
Cesarz Neron, uznany za tyrana i despotę, na tyle uznawał Rzym za swoją prywatną własność, którą można dobrowolnie rozporządzać, że zdecydował się na jego podpalenie, aby wybudować nowe miasto według swojej wizji. A z Senatem walczył o władzę (często uciekając się do brutalnych metod siłowych), uważając, że tylko on na nią zasługuje. Czasy mamy inne, ale niektóre metody walki z odmiennie myślącymi – jakby przeniesiono wprost z tamtych czasów. A oskarżenia o „wrogie” zamiary wszystkich, którzy mają odwagę pytać i chcą ujawniać prawdę – też jakby podobne. Na szczęście Sopot to nie miasto prywatne, a jeśli ktoś może się uznać za jego prawowitego właściciela, to wyłącznie mieszkańcy. I dobrze, gdyby samorządowcy o tym nie zapominali nawet wtedy, jeśli ktoś zadaje im niewygodne pytania.
Wojciech Fułek
- 03/06/2016 16:31 - 35 procent demokracji w reglamentowanej rewolucji
- 02/06/2016 07:37 - Franciszek Potulski: Trzy argumenty za
- 27/05/2016 19:52 - Akapit wydawcy: 425 metrów prezydenta
- 24/05/2016 11:36 - Okiem Borowczaka: Suwerenność PIS
- 20/05/2016 15:06 - Akapit wydawcy: Podatek oliwski
- 12/05/2016 08:23 - Akapit wydawcy: Adamowicz marksistą
- 10/05/2016 15:30 - Okiem Borowczaka: Łamigłówka ministra Szałamachy
- 04/05/2016 15:57 - Akapit wydawcy: Marsz pełnych garnków
- 02/05/2016 10:37 - Konstytucja 1791 - testament gasnącej Ojczyzny
- 28/04/2016 21:08 - Latarką w półmrok: Władza o władzy w pałacu