Trójmiejski zespół The Shipyard zagrał koncert promujący ich najnowszą płytę, „Water on Mars”. Aż przykro, że frekwencja była tak niska, bo formacja zasługuje na pełne sale.
B90 to miejsce, które ma lekko ponad pół roku, ale już stało się najważniejszym koncertowym miejscem w Trójmieście. To tutaj bookowani są najlepsi i najciekawsi wykonawcy nie tylko polscy, ale także i zagraniczni. I w sumie nic dziwnego. Znajdująca się na terenie gdańskiej stoczni hala jest dopieszczona pod każdym względem. Przed rozpoczęciem prac modernizujących w środku panował kilkusekundowy pogłos. Udało się go zniwelować do zera! Niesamowite osiągnięcie, bo w położonym kilkaset metrów dalej CSG od lat dźwięk odbija się niczym kauczukowa piłeczka.
Aż miło iść na koncert, gdzie każdy akord jest czysto słyszalny, nawet z linią basu, co często jest największą bolączką dźwiękowców. Głośność jest wyważona, nawet pod samą sceną można spokojnie delektować się muzyką, bez obawy o utratę słuchu.
Przejdźmy jednak do koncertów, które w piątek odbyły się w B90. Wieczór rozpoczął się dość... dziwnie. Szczerze powiedziawszy mam mieszane odczucia co do nowego materiału Lachowicz Audio System. Muzycznie jest to bardzo interesująca i zróżnicowana elektronika. Od tanecznych, niemal klubowych rytmów, po spokojniejsze kompozycje, gdzieś zahaczające nawet o downtempo. Wokalnie natomiast były klawiszowiec Ścianki wygląda blado, przez co całość nie była już tak dobra. Jednak takie jest prawo muzyki na żywo, nie zawsze wszystko musi być idealnie. Studyjnie natomiast materiał Lachowicza bardzo przyjemnie rozbrzmiewa w głośnikach.
Chwilę przed godziną 22 na scenie pojawili się ci, na których wszyscy – ale niestety nie było ich zbyt wielu – czekali. The Shipyard przyjechali do B90, żeby premierowo zaprezentować swój drugi album, „Water on Mars”. I koncert składał się głównie z nowych kompozycji, jednak nie zabrakło miejsca dla „The Shipyard” czy „Music is the Only Chance” z pierwszego krążka, „We Will Sea”.
Nie ma sensu wymieniać tutaj poszczególnych tytułów, które zabrzmiały w murach B90. Należy przede wszystkim zaznaczyć, że tak, jak na płycie muzyka The Shipyard jest petardą, tak na żywo staje się torpedą. Potężna dawka energii płynąca z post-punkowych i zimnofalowych kompozycji jest wprost nie do opisania. Duża w tym zasługa frontmana, Rafała Jurewicza, który niemalże szaleńczo miota się po scenie, oraz gitarzysty, Michała Miegonia, którego nigdy nie widziałem tak ekspresyjnego.
The Shipyard to zespół, który w obecnej chwili jest na pewno najważniejszym przedstawicielem szeroko pojętej trójmiejskiej sceny alternatywnej. Tym bardziej dziwi tak niska frekwencja. Bo formacja zasługuje na pełne sale oraz występy na festiwalach rangi Open'era. Dzięki temu, że skład tworzą muzycy, którzy na scenie są obecni od wielu już lat, w ich twórczości nie ma przypadku. Wszystko jest przemyślane i dokładnie zagrane. Ale też nie ma nudy, a można by było się tego obawiać. The Shipyard sprawiają wrażenie dopiero co powstałego zespołu złożonego z małolatów. I dzięki temu połączeniu są tak bezczelnie dobrzy.
Patryk Gochniewski
- 15/04/2014 07:02 - Siesta Festival 2014 już zapowiada się jako sukces – egzotyczne podejście do muzyki, sztuki, życia
- 10/04/2014 19:47 - Kontrowersyjni Słoweńcy – Laibach zagra w B90
- 03/04/2014 19:51 - Rusza Gdański Festiwal Muzyczny
- 02/04/2014 18:50 - Open'er: Jack White kolejnym headlinerem
- 01/04/2014 18:31 - Recenzja: The Shipyard – Water On Mars
- 27/03/2014 19:04 - The Shipyard w B90
- 25/03/2014 17:02 - Kult bez prądu w PFB
- 20/03/2014 20:45 - Muzyka dla każdego w B90
- 07/03/2014 19:32 - Spięty: Jazzombi!e przyłoży z całej siły
- 07/03/2014 14:21 - Jazzombi!e Tour w gdyńskim Uchu