Z radnym Przemysławem Majewskim, z Klubu Radnych PiS w Radzie Miasta Gdańska, absolwentem politologii i prawa UG, rozmawia Artur S. Górski
– Kilkudziesięciu młodych gdańszczan dało się poznać jako ludzie wrażliwi na „politykę wschodnią”, organizując od stycznia kilka pikiet przed Konsulatem Generalnym Federacji Rosyjskiej w Gdańsku. Od 24 lutego toczy się pełnoskalowa wojna na Ukrainie. Sądzicie, że wasze akcje mogą cokolwiek zmienić?
Przemysław Majewski: Nie godzimy się na argument brutalnej siły, na agresję militarna, na bezprawie. Nie jesteśmy naiwnymi pacyfistami. Pikiety od trzech miesięcy były organizowane przez Fundację „Łączy nas Polska”, która ma na celu łączenie rodaków wokół ważnych spraw. Organizowaliśmy pikiety, jeszcze przed eskalacją konfliktu na Ukrainie, przed rosyjską agresją. Przed konsulatem Federacji Rosyjskiej w Gdańsku Wrzeszczu, gdyż uznaliśmy, że to miejsce jest odpowiednie dla wybrzmienia spraw w jakich pikietowaliśmy. Chodziło o obronę i o uwolnienie więźniów politycznych Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta, na których spadły kolejne represje i zostali uwięzieni na Białorusi, w najgorszym białoruskim więzieniu. Andżelika Borys i Andrzej Poczobut, działacze Związku Polaków na Białorusi, są represjonowani za niezależność od reżimu, za opiekę nad Polakami. Pani Andżelika została co prawda niedawno z więzienia zwolniona, ale przebywa w areszt domowym. Dyktator Białorusi Aleksander Łukaszenka jest wykonawcą poleceń Władimira Putina. Od końca lutego nasze akcje zbiegły się agresją rosyjską i z wojną na Ukrainie.
– Agresja trwa i przechodzi w nową fazę. Wasze akcje miały, oprócz medialnego, jakiś inny rezonans?
Przemysław Majewski: Udało się zainteresować wiele osób problemami, z którymi zmagają się Polacy na wschodzie. Były echa medialne, bo i także o nie nam chodziło. W pikietach uczestniczyło po kilkadziesiąt osób, wraz z nami obywatele Ukrainy i Białorusi. Był z nami przedstawiciel Związku Polaków na Białorusi dziennikarz Andrzej Pisalnik, upominający się o wolność słowa (redaktor naczelny portalu Znadniemna.pl – dop. red.). Wysłaliśmy sygnał, że my Polacy, gdańszczanie nie godzimy się na represje wobec Polaków na Białorusi oraz na brutalne, zbrodnicze traktowanie Ukraińców przez wojska Putina.
– Aleksandr Łukaszenka, prezydent Białorusi, wydaje się, że jest przy Putinie, ale umiejętnie, przez lata, lawirował między Zachodem, Chinami i Moskwą. Wsparcie nasze i rządowe dla tamtejszej opozycji w 2020 roku wepchnęły go w objęcia innego dyktatora – Putina, a nasi rodacy cierpią represje.
Przemysław Majewski: Charakter rządów Łukaszenki jest dyktatorski. Opozycja białoruska była i jest szykanowana i dosłownie siedzi w więzieniach lub emigruje. Aleksander Łukaszenka miał okazję do podjęcia współpracy z Zachodem. Jeszcze kilka lat temu wydawała się ona możliwą. Zamiast współpracy postanowił zagrać na sfałszowanie wyborów w 2020 roku. Od września ubiegłego roku prowadził wobec Polski wojenkę podjazdową, urządzając prowokacje na naszej wschodniej granicy. Posługiwał się migrantami z Bliskiego Wschodu. Próbował dezorganizować i destabilizować sytuację. Odciął się od możliwości współpracy i postanowił być wykonawcą polityki Kremla, w przededniu ostrego konfliktu zbrojnego, niewypowiedzianej wojny.
– Ukraińcy otrzymali broń. Nie mówię o dozbrojeniu ich armii, ale o obronie terytorialnej i o cywilnych obywatelach, co w warunkach wojny, naraża ich na rozstrzelanie przez wroga. Ale walczą. Polacy nie mają w domach nawet dubeltówek. Jesteśmy społeczeństwem rozbrojonym przez polityków. Wojsko Polskie do najsilniejszych w regionie nie należy. Od Królewca dzieli nas 160 kilometrów, a w linii prostej 130 kilometrów. W Gdańsku nie ma żołnierzy pod bronią. Poparł by pan inicjatywy poszerzenia i ułatwienia dostępu do broni dla pełnoprawnych obywateli by umieli i mogli się bronić?
Przemysław Majewski: Zgadzam się. Mamy dobrze wyszkolonych, zawodowych żołnierzy. Zdaję sobie sprawę z niebezpieczeństw. Wyraziliśmy pikietami sprzeciw wobec neoimperialnej polityki Putina. Sytuacja wymusza byśmy zdecydowanie bardziej zatroszczyli się o dostęp Polaków do broni. Toczy się o tym dyskusja w rządzie i w parlamencie. Cieszy inicjatywa ministra edukacji przywrócenia przysposobienia obronnego w szkołach. Ma ona służyć rzeczywistemu wychowywaniu do obronności. Nie może być groteską i pustą teorią. Powinny być zajęcia z samoobrony, z obsługi i używania broni strzeleckiej.
– 190 tysięcy Polaków posiada legalnie bron palną, bo dostęp do broni podlega znaczącym ograniczeniom. Gdzie jest prawo do posiadania, noszenia i używania broni przez obywateli Polski?
Przemysław Majewski: Czas zmienić ten stan rzeczy. Polska, mam nadzieję, nie będzie krajem o jednym z państw o najniższym nasyceniu bronią palną (około 400 tys. sztuk to „broń” czarnoprochowa, kolejne 658 tys. sztuk to broń palna w rękach jedynie 190 tys. obywateli, przeznaczona do obrony własnej, ochrony mienia, celów sportowych, kolekcjonerskich, łowieckich; o broni nielegalnej nie piszemy – dop. red.). Czas na stosowne, dobre rozwiązania legislacyjne. Polacy powinni umieć się bronić. Obok regularnej zawodowej armii, o wysokiej motywacji i morale ważne jest wsparcie społeczeństwa oraz to, że sami obywatele mogą i umieją bronić siebie i swoich bliskich.
– To jest postulat do zrealizowania dla tych, których „łączy Polska”. Co łączy część samorządowców, tworzących rozmaite stowarzyszenia? Uchylając drzwi gdańskiego magistratu zauważymy, że urzędników samorządowych łączą rozmaite lokalne i ponadregionalne stowarzyszenia krajowe i międzynarodowe. Koszty udziału miasta w licznych stowarzyszeniach i fundacjach sięgają milionów złotych rocznie. Tylko w Unii Metropolii Polskich Gdańsk zwiększył wpłatę roczną z 98 tysięcy do 354 tys. złotych. Władze Miasta Gdańska bardzo rozwinęły aktywność w ruchach samorządowych. Jaka jest zasadność owych wydatków?
Przemysław Majewski: Widzimy w budżecie naszego miasta grube miliony na składki w stowarzyszeniach i organizacjach miejskich i „ponadmiejskich”. Jest w nich sporo okazji do autopromocji miejskich oficjeli. Są wśród nich radni, samorządowi urzędnicy, afiszujący się ze swoja niechęcią do władz centralnych, do werdyktów wyborców. Aktywność prezydent Aleksandry Dulkiewicz na arenie polityki krajowej i na scenie międzynarodowej, nie tylko brukselskiej, jest nader intensywna. Warto by pani prezydent, tak intensywnie działająca poza Gdańskiem, rozważyła zmianę pola swej aktywności? Z miejskiej na tą o wiele szerszą. Jej praca prezydencka i samo miejsce pracy przez delegacje i związaną z nimi absencję nieco cierpi (śmiech). A poważnie: ambitny Gdańsk potrzebuje nie ambicji prezydent, ale gospodarza, który interesuje się przyziemnymi sprawami mieszkańców. Nie tylko jest przez pół godziny na sesji miejskiej rady i znika. Może tak część pasji i aktywności skierować ku planom zagospodarowania, sposobie kształtowania opłat, na stan dróg? Wiem, nie daje to szansy na brylowanie na salonach.
– Nie do brylowania wynajmują gdańszczanie urzędnika. Dobry gospodarz ma być dobrze wynagradzany. Cztery średnie krajowe w gospodarce proponuję, a dla zastępców po 20 tysięcy złotych, ale miasto i jego mieszkańcy mają coś z ich talentów mieć. 20 041 złotych brutto dla prezydent Gdańska zaakceptowali nawet radni PiS. Od 1 stycznia wzrosły też pensje samorządowych pracowników nie pochodzących z wyboru.
Przemysław Majewski: Zdecydowana większość radnych klubu PiS w listopadzie ub.r. wstrzymała się od głosu przy wynagrodzeniu pani prezydent, a przy przyjęciu podwyżki diet radnych miejskich wszyscy radni Prawa i Sprawiedliwości wstrzymali się od głosu. Jestem za tym by dobrze opłacać urzędników oraz wójtów, prezydentów. Nie jest to jest wstydliwe jeśli dobrze wykonują swoją pracę. Mieszkańcy powinni odczuć troskę o gospodarkę komunalną, o mienie komunalne, o sprawność komunikacji miejskiej i należyty stan dróg. Jeśli tego mieszkańcy nie czują nie godzą się, aby wójt czy prezydent zarabiał cztery raz tyle co oni, a urzędnicy, wraz z rozmaitymi profitami, po kilkadziesiąt tysięcy złotych. Akceptuję wzorzec dobrze zarabiającego urzędnika, profesjonalnie działającego na rzecz miasta, godnie reprezentującego gdańszczan, zajmującego się na co dzień sprawami miasta, zaangażowanego, orientującego się w zawiłościach lokalnych spraw i interesów, potrafiącego pozyskać fundusze na inwestycje. W przypadku pani prezydent Dulkiewicz, niestety ten wzorzec się nie personalizuje. Nie mogę, choćbym i chciał, potwierdzić, że pani prezydent profesjonalnie i z pasją zajmuje się naszym miastem. Zatem podwyżka sprzed pół roku – okazuje się, była nieuzasadniona, choć zgodna z prawem i odpowiednim rozporządzeniem.
- 13/04/2022 14:39 - Wernisaż wystawy „Ostaszków, skrzynka pocztowa nr 37”
- 13/04/2022 14:28 - Konkurs dla klubów sportowych – czas start!
- 12/04/2022 08:27 - Straż Graniczna - nabór do służby
- 11/04/2022 19:45 - Polityka dostatku - Gdańsk dzieli się... dobrem
- 11/04/2022 10:50 - W tygodniku „Sieci”: Tajemnica korony cierniowej
- 07/04/2022 18:37 - Druga rozprawa w sprawie zabójstwa Pawła Adamowicza
- 05/04/2022 16:49 - Czołg porucznika Miazgi
- 05/04/2022 09:06 - Ruszyło II Forum Morskie Radia Gdańsk
- 04/04/2022 09:37 - Premier Jarosław Kaczyński na łamach „Sieci”: Stawką tej wojny jest także Polska!
- 02/04/2022 19:55 - Piknik Wiosenny w Domu Sąsiedzkim