Z politologiem dr. Krzysztofem Piekarskim rozmawia Artur S. Górski
- Jacek Karnowski, prezydent Sopotu pod koniec ub.r. rozpoczął akcję „10 syryjskich sierot z Aleppo”, które miały przyjechać do Sopotu. W eter poszła wieść, że rząd nie zgodził się, żeby Sopot przyjął sieroty z Aleppo, których życie jest zagrożone. Czy miało to utrzeć nosa złemu rządowi, pokazać, ze mamy w Trójmieście włodarza i polityka wrażliwego, prowadzącego nawet politykę globalną?
Krzysztof Piekarski: W dramatycznej i nierozwiązywalnej od kilku lat sytuacji w Syrii adresatem była spora część Polaków, którzy z empatią i humanitarnie podchodzą do losu szczególnie dzieci. Miało to też pogłębić frustrację stanowiskiem rządu, który został pokazany jako ten, co nie pomaga. Nie odmawiajmy też racji tezie, że być może u niektórych samorządowców pojawiło się pragnienie, by uczynić dobro. Sopot wymyślił więc dzieci, które są symbolem dramatu gehenny syryjskiej wojny. Kontekst był taki, że jeśli rząd nie może, to w Sopocie robimy gest dobrej woli. Pewnie była kalkulacja, że dziesiątka dzieci nie jest problemem, a spłynie sława i chwała. Być może ONZ zauważy i pochwali, organizacje humanitarne.
- Janina Ochojska, szefowa Polskiej Akcji Humanitarnej, która przecież nie jest urzędniczką i apologetką PiS, argumentowała, że sprowadzanie sierot z Aleppo jest sprzeczne z muzułmańską kulturą, bo obowiązek opieki mają tam bliższe lub dalszą rodziny, w organizacji klanowej, a brak opieki to ciężki grzech. W czasie, gdy Jacek Karnowski składał swoją propozycję znaczna część Aleppo była we władaniu band „dżihadystów”…
Krzysztof Piekarski: Islam przy takiej operacji rzeczywiście ciąży, szczególnie pod presją zamachów. Jest to też kulturowy i religijny problem. Stąd głosy, by ratować chrześcijan, których zresztą zostało niewielu, mimo ponad tysiącletniej ich tam obecności. W tym apelu Karnowskiego nie upatrywałbym błędu. Przynajmniej wywołał, czy uaktywnił, dyskusję. Problem uchodźców i gigantycznej migracji nie zniknie.
- Premier Szydło mówi, że trzeba pomagać na miejscu, w obozach…
Krzysztof Piekarski: Pod bombami realną pomoc humanitarną trudno prowadzić. Konflikt wydaje się na razie nie do rozwiązania.
- Bez udziału Rosji to niemożliwe więc pewnie wkrótce spotkają się Trump i Putin?
Krzysztof Piekarski: Rosja jest w Syrii, czyli ówczesny ZSRR, od lat 70-tych, ma na syryjskim wybrzeżu swoją bazę nad Morzem Śródziemnym...
- Od czasów Hafiza el-Asada...
Krzysztof Piekarski: Rosja wspomaga więc te legalne, póki co, rządy młodego Asada, z którym jest związana politycznie i pomaga mu utrzymać reżim. Zatem asy w ręku mają prezydenci Rosji Władimir Putin i USA Donald Trump. Podobno mają spotkać się za kilka miesięcy w Niemczech. Rosja przy tym pokazuje, że militarnie się odbudowała, że ma potencjał militarny i zdolności operacyjne, zaprezentowała lotnictwo, a nawet pokazała w rejonie działań swój lotniskowiec „Admirał Kuzniecow”. Dla Rosji i NATO Bliski Wschód jest kluczowy.
- I dla włodarza Sopotu, jak się okazuje, także.
Krzysztof Piekarski: No tak, skoro on chciał zaakcentować w krajowych mediach swoją obecność. A poważnie, politykę globalną trzeba powiązać z determinacją w zwalczaniu terroryzmu. Jest szansa na wspólny front, a bez Rosji nie da się go w tym regionie skutecznie zbudować.
- Rosja jest przy tym aktywna w akcjach informacyjnych, a dezinformacja to oręż wojny…
Krzysztof Piekarski: Rosja dociera ze swoim punktem widzenia w wiele miejsc Zachodu. Jest w tym dobra od lat. Widać było zastępy hakerów i akcje specjalistów od mediów i wpływania na przekaz. Nie bez kozery podniosło się larum, że być może KGB miało wpływ na wyniki wyborów. Ile jest w tym prawdy, to inna sprawa. Wpływy na bieg wydarzeń niekoniecznie ma się poprzez zabiegi dyplomacji, siłą rzeczy dość żmudne. Rosja nie jest nowicjuszką w tej materii. Ma doświadczenie w formowaniu poglądów, w stymulowaniu akcji, w dezinformacji. Ma też środki finansowe i wpływ na zachodnie media.
- A u nas koncern z Pasawy jest właścicielem 20 z 24 dzienników wydawanych w miastach wojewódzkich. Bawarska Passauer Neue Presse, czy inaczej Verlagsgruppe Passau GmbH, to dopiero pokazała na czym polega koncentracja przepływu informacji w jednym ręku…
Krzysztof Piekarski: Ale to są skutki działań z lat 90-tych, tamtej może i krótkowzrocznej, prywatyzacji mediów lokalnych. Kto miał pieniądze i kontakty ten korzystał i ochoczo zabierał się za bycie wydawcą. Przecież związkowcy po 1990 roku nie mieli za wielkiego pojęcia o koncernach medialnych. W tym zamęcie umknął temat kształtowania przez nie opinii publicznej.
- I zaszaleli na rynku polskim, chociaż nie tylko u nas, „dentyści z Passau”…
Krzysztof Piekarski: Otóż to. Niemcy ochoczo przystąpili do dzielenia rynku prasowego.
- Nie bez powodu, nie trzeba przy tym być wielbicielem Romana Dmowskiego, by przypuszczać, że mieli w tym przedsięwzięciu wsparcie rządu federalnego.
Krzysztof Piekarski: Prawdopodobnie, ale jakbyśmy odkreślili ideologiczne, czy ideowe kwestie i domniemania, to jest biznes.
- Odkładamy zatem Dmowskiego na półkę. W Gdańsku magistrat wpadł na nowatorski pomysł utworzenia redakcji pod swoimi skrzydłami…
Krzysztof Piekarski: W tej puli Gdańsk nie jest sam. Sporo magistratów powołuje do życia swoje kanały i agendy informacji. Przy czym pojawiają się klimaty dworskie, bo przecież ludzie w nich zatrudnieni nie wystąpią z krytyką, czy przeciwko władzom miasta, które ich sponsorują. Stąd pytanie o rzetelność i o uprawianie hagiografii. Jest to z pewnością poręczny instrument, którego można użyć w ramach odporu, czy zdetonowania opozycji. Nie da się ukryć, że część urzędników jest zainteresowana, by ten koncept urzeczywistnić i go rozbudowywać.
- Z punktu widzenia włodarzy to cenny instrument?
Krzysztof Piekarski: Otóż to. Własna agenda informacyjna jest według nich nieodzowna przy odparowaniu ataków zewnętrznych. Stąd tworzą obszary do obrony swoich decyzji, przy czym korzystają też z usług ekspertów, podręcznych sprzymierzeńców, czy redaktorów.
- A jeśli dodamy do tego, że mniej sympatyczne, zdaniem urzędników i władz, media na ich przychylność - jako sponsorów, reklamodawców - liczyć nie mogą…
Krzysztof Piekarski: To wtedy mamy komplet polityki w sferze informacji.
- 22/02/2017 18:33 - Powracająca armia cieni – Żołnierze Niezłomni
- 22/02/2017 18:26 - Środowisko akademickie o Muzeum II wojny światowej
- 22/02/2017 11:02 - Urzędowi milionerzy Adamowicza
- 21/02/2017 19:07 - „Za siódmym jeziorem...” Wojsława Brydaka
- 20/02/2017 18:30 - 16. Tydzień Pomocy Osobom Pokrzywdzonym Przestępstwem
- 15/02/2017 17:47 - Nowe władze koła wędkarskiego Gdańsk Portowa
- 15/02/2017 17:39 - Sopockie (i nie tylko) życie towarzyskie i kulturalne
- 15/02/2017 14:49 - Zmiany we władzach Gdańska. Dulkiewicz zastępuje Bojanowskiego
- 14/02/2017 19:26 - Strzelczyk p.o. prezesa LOTOS Petrobaltic
- 14/02/2017 19:10 - Stowarzyszenie "Ingenium" zabiera w podróż do świata musicali