Jacek Karnowski zaprasza sieroty z Alleppo do Sopotu. I atakuje rząd, że w tej sprawie zachowuje się jak biurokrata zamiast wesprzeć gminną politykę imigracyjną. Okazywanie telewizyjnego współczucia dla dzieci z Aleppo, a także ich opiekunów, dobrze wpływa na wizerunek prezydenta, który z rządem Beaty Szydło w każdej sprawie ma na politycznym pieńku...
Tymczasem niespełna dwa lata temu prowadzący w Sopocie integracyjny punkt przedszkolny, odpowiadając na apel władz, zgłosili do gdyńskiego i sopockiego magistratu propozycję przyjęcia bezpłatnie dwójki dzieci z rejonu konfliktu w Donbasie. Z Gdyni ofertą zainteresował się jeden z wiceprezydentów, w Sopocie nie zareagował nikt.
Innym przypadek społecznych emocji prezydenta Sopotu przypomina na facebooku Ewa Szmytkowska, zajmująca się w swojej fundacji pomocą dzieciom z autyzmem. Wystąpiła do włodarza o 1200 złotych na wsparcie jednej z akcji terapeutycznych, co z braku środków w miejskiej kasie okazało się niemożliwe.
Dziś, kiedy Sopot sprzedał wiele budynków, w których były realizowane funkcje opiekuńcze Jacek Karnowski gotów jest pokazać swoje filantropijne oblicze. Komentarze w tej sprawie Grażyny Czajkowskiej i Małgorzaty Tarasiewicz lepiej oświetlają intencje prezydenta.
- Głosując na grudniowej sesji za przyjęciem rezolucji w sprawie pomocy uchodźcom z Syrii kierowałam się chęcią pomocy i wrażliwością na los pokrzywdzonych w wyniku wojny - powiedziała Grażyna Czajkowska, radna Miasta Sopot. - W zeszłym roku i latach poprzednich przyjęliśmy do Sopotu rodziny z Ukrainy i byłam przekonana, że odbędzie się to w takim samym trybie. Czyli po rozpoznaniu potrzeb potencjalnej rodziny w uzgodnieniu z ofertą jaką może przedstawić nasze miasto zostały podjęte procedury krajowe i międzynarodowe zaproszenia rodziny. Jak się okazuje ze strony urzędu zabrakło dokładnego rozeznania możliwości pomocy syryjskim dzieciom i rodzinom, poznania ich potrzeb i uwarunkowań związanych z kulturą i religią oraz skoordynowanej z tym oferty miasta. Uważam, że powinniśmy, po rozpoznaniu potrzeb, oferować pomoc w leczeniu i rehabilitacji dzieci i rodzin poszkodowanych w wojnie. Zapewnić im możliwość pobytu i pomocy finansowej podczas leczenia, a jeszcze lepiej sfinansować pomoc medyczną w kraju sąsiadującym z Syrią, kraju o podobnej kulturze. Jestem otwarta na pomoc dzieciom, bo od wielu lat charytatywnie pracuję przy zbieraniu funduszy na dofinansowanie obiadów szkolnych dla potrzebujących sopockich dzieci. Ze zdumieniem obserwuję jak sprawa została wykorzystana w celach politycznych przez prezydenta, nabrała niepotrzebnego rozgłosu medialnego, a temat faktycznej pomocy poszkodowanym w syryjskiej wojnie odszedł na dalszy plan.
- To smutne, że Prezydent Karnowski nie cofnął się w swoich działaniach politycznych przed instrumentalnym wykorzystaniem nieszczęścia sierot z Aleppo - stwierdziła Małgorzata Tarasiewicz, działaczka społeczna, dyrektorka Stowarzyszenia NEWW, współzałożycielka inicjatywy wyborczej „Mieszkańcy dla Sopotu”, kontrkandydatka Jacka Karnowskiego w wyborach na prezydenta Sopotu. - Wniosek prezydenta do rządu, w którym zwracał się o przysłanie "sierot z Aleppo" do Sopotu był źle przygotowany i ogólnikowy. Nie precyzował ilości osób, które Sopot miałby przyjąć. Nie brał pod uwagę oczywistych zasad, którymi zresztą kierują się instytucje międzynarodowe zajmujące się uchodźcami, kładąc szczególny nacisk na zatrzymywanie dzieci w ich środowisku kulturowym. Potwierdziła to potem Janina Ochojska, prezeska PAH, która od wielu lat zajmuje się uchodźcami stwierdzając, że w krajach muzułmańskich de facto nie ma sierot, bo zawsze opuszczonymi dziećmi zajmie się bliższa lub dalsza rodzina. Mimo to, prezydent nie przyjął do wiadomości informacji o tym, że Sopot mógłby zaproponować, podobnie jak Kraków, leczenie specjalistyczne w Gdańsku, zebrać z pomocą Polskiej Misji Medycznej pieniądze na leki do syryjskich szpitali lub zainteresować się rodzinami imigranckimi, które już są w Polsce, uzyskały status uchodźców i czekają na przyjęcie przez jakiś samorząd. O tych rodzinach wspomnieli w liście do prezydenta urzędnicy MSWiA. Ponieważ jednak prezydentowi chodzi o to żeby podsycać konflikt więc odrzuca wszelkie działania, które są w zasięgu ręki i nadal domaga się żeby do Sopotu przyjechały dzieci, choć nie ma tu przygotowanego zaplecza czy specjalistów, którzy mogliby się nimi zająć. Dzieci miałyby w oderwaniu od rodziny i swojego środowiska, straumatyzowane po stracie najbliższych i przeżyciach wojennych znaleźć się w obcym mieście gdzie nawet nie wiadomo konkretnie gdzie by mieszkały? Podobno w filii domu dziecka na 23 Marca?
GG
- 10/02/2017 18:41 - Kształcenie zawodowe osób niepełnosprawnych w CKZiU
- 10/02/2017 18:37 - Kolbudy liderem powiatu pod względem dochodów podatkowych
- 10/02/2017 18:10 - Nowi prezesi spółki Energa SA
- 10/02/2017 16:13 - W Operze bez zmian. Pracownicy czekają na Marszałka
- 10/02/2017 12:57 - Zmarł Zbyszek Klewiado - marzyciel ze SKY Orunia
- 08/02/2017 19:52 - Piotr Gierszewski: Nie możemy doprowadzić do sytuacji, że w Gdańsku nie będzie miał kto gwoździ wbijać
- 08/02/2017 15:51 - Konkurs “Rzeka Wisła – bogactwo Polski”
- 07/02/2017 20:22 - Strefa płatnego parkowania: przy hospicjum nie patrzy się na zegarek
- 07/02/2017 13:40 - K. Płażyński: strefy parkingowe nieprzepisowe - mandaty nadużyciem władzy
- 06/02/2017 17:18 - Urząd Marszałkowski odpowiada: Nie ma przesłanek do odwołania dyrektora Kunca