Backstreet Boys to chyba najsłynniejszy boysband świata. Im starszy tym lepszy? A może odgrzewane kotlety? O tym przekonamy się już w niedzielę, kiedy zagrają w Ergo Arenie.
Formacja powstała w 1993 roku w Orlando na Florydzie. Był to klasyczny model budowy boysbandu. Rok wcześniej na castingach poznali się AJ McLean, Howie Dorough oraz Nick Carter. Nieco później do składu dołączył Kevin Richardson, który później zwerbował swojego kuzyna, Briana Littrella. Oczywiście za tym wszystkim stał guru jeśli chodzi o management gwiazd popu tamtego okresu, Lou Pearlman, który kilka lat temu został skazany na ćwierć wieku za kratkami w związku z oszustwami bankowymi.
W ogóle lata 90. były wspaniałym okresem dla muzyki. Takie czasy szybko nie wrócą. Było miejsce na wszystko. Pierwsza połowa dekady była rewelacyjna dla grunge'u i muzyki gitarowej w ogóle, druga zaś została zdominowana przez pop. W tym wszystkim dodatkowo świetnie radziły sobie rave, techno czy rap. Takie różnorodności nie było chyba nigdy. Ale też warto zaznaczyć, że niemalże każdy wykonawca lat 90. - bez względu na gatunek, który tworzył – robił muzykę na najwyższym poziomie. Można było czegoś nie lubić, ale nie można było tym gardzić. Dziś mamy sytuację dokładnie odwrotną.
Niestety. Wszystko, co dobre jest spychane do piwnicy, bo mainstreamowe media muzyczne stawiają na bezmózgą popelinę. Wszystko dzięki majorsom, czyli największym wytwórniom, które opłacają chociażby radia, żeby puszczały to, co one chcą. Natomiast wszelkiego rodzaju ciekawi wykonawcy z najróżniejszych kręgów muszą się pałętać w undergroundzie, licząc na to, że ktoś ich wykopie z czeluści internetu. Aż szkoda, że w Polsce nie ma niezależnych pod tym względem dużych stacji muzycznych.
Wróćmy jednak do Backstreet Boys. Każdy ich kiedyś słuchał, każdy znał ich największe przeboje, które królowały na szkolnych dyskotekach. Dziewczyny piszczały, kochały się w nich, nosiły koszulki z podobiznami członków zespołu, przytulały do piersi plakaty czy kasety. Chłopaki zaś uczyli się układów choreograficznych, żeby później na długich przerwach w szkole móc się zaprezentować i zaimponować płci przeciwnej, żeby spojrzały poza wspomniany plakat.
Dwa lata po zawiązaniu się składu zespół wydał pierwszy singiel, „We've Got It Goin' On”, który z miejsca w Niemczech pokrył się platyną. Rok później w końcu ukazał się pierwszy album długogrający zatytułowany po prostu „Backstreet Boys”, z którym ruszyli w światową trasę koncertową, na której znalazła się także Polska, a dokładnie Sopot. Chyba nie trzeba mówić jaka wtedy zapanowała masowa histeria wśród nastolatek. Kolejne płyty, wydawane w latach 1997-2000, czyli „Backstreet's Back”, „Millennium” oraz „Black&Blue” również były wielkimi sukcesami, które ugruntowały pozycję zespołu na rynku muzyki pop.
W roku 2001 nad zespołem zaczęły się gromadzić czarne chmury. Członkowie mieli coraz więcej problemów osobistych, często mówiło się również o rozpadzie. Zespół zrobił sobie jednak tylko przerwę, w której najaktywniejszy był Nick Carter, który wydał solową płytę. Mocno odbiegającą stylem od jego dotychczasowych dokonań, bo była... rockowa. No dobra, trochę rockowa.
Cztery lata później Backstreet Boys wrócili do gry. W 2005 roku ukazał się album „Never Gone”. Jednak widać było, że cały czas są jakieś problemy, które nie pozwalały formacji wrócić do najwyższej formy. W połowie 2006 roku zespół opuścił Kevin Richardson, zaś w 2007 BSB wydali album „Unbreakable”. Bardzo wymowny był to tytuł. Płyta okazała się bardzo osobistym manifestem zespołu, który pokazał, że nie tak łatwo jest ich złamać. Poszli za ciosem. Dwa lata później na rynku pojawiła się płyta „This is Us”, w 2012 roku do składu powrócił Richardson, z którym to na pokładzie wydali swój ostatni krążek, „In A World Like This”. I to właśnie jego promująca trasa już po raz drugi w tym roku zahaczy o Polskę.
W lutym wrócili do naszego kraju po osiemnastu latach nieobecności. - Przepraszamy, że musieliście tyle czekać, bardzo dobrze jest tu wrócić – mówił AJ McLean przed lutowym koncertem na warszawskim Torwarze. Wtedy koncert został wyprzedany. Jak będzie teraz w sporo większej Ergo Arenie? To się okaże. Na pewno będzie sporo osób, które będą chciały sobie przypomnieć szczenięce lata, wspomnieć jak to się poszczególne hity przegrywało kasety albo zgrywało bezpośrednio z telewizora.
Koncerty BSB to dziś bardzo przekrojowa podróż przez wszystkie lata ich działalności. Są nowe kompozycje, to oczywiste. Ale nie brakuje też klasyków, jak „I Want It That Way”, "Quit Playing Games (With My Heart)" czy wielu innych. Czy chłopcy, a teraz już panowie, z Orlando będą jak wino – im starsi, tym lepsi? Czy też będzie to próba przeżucia czerstwego kotleta z podstawówkowych kolonii? Okaże się już w niedzielę. Jedno jest natomiast pewne – tak czy inaczej – publiczność będzie się bawić wyśmienicie.
Backstreet Boys, niedziela, 27 lipca, godz. 20, Ergo Arena, Gdańsk, ul. Plac Dwóch Miast 1, bilety: 90-699zł
Patryk Gochniewski
- 18/08/2014 19:07 - 42 tysiące widzów zobaczy koncert Justina Timberlake'a
- 18/08/2014 09:41 - Podsumowanie iFestival
- 15/08/2014 20:19 - Niezbędne informacje przed koncertem Justina Timberlake'a na PGE Arenie
- 11/08/2014 12:09 - iFestival w nowej odsłonie
- 28/07/2014 15:34 - Szaleństwo! Świetny show Backstreet Boys
- 11/07/2014 15:07 - Alter Art podał pierwsze szczegóły dotyczące Open'er Festival 2015
- 06/07/2014 19:36 - Podsumowanie Open'er Festival 2014 - GALERIE
- 05/07/2014 21:02 - Open'er '14: Genialny show Faith No More
- 04/07/2014 21:41 - Open'er '14: Mistrz Jack White
- 04/07/2014 18:26 - Open'er '14: Magiczna moc Foals