Być jak Oni - Wolne Duchy - Beduini

Drukuj

 

Gorąco i jeszcze raz gorąco. Tak, ale właśnie po to warto tutaj przyjechać…. Kiedy żar leje się z nieba trzeba być wytrwałym. Syria nie rozpieszcza klimatem, ale jest tutaj wyjątkowo egzotycznie. Jest taka miejscowość w Syrii, gdzie sporo taksówkarzy to obcokrajowcy. Będąc w Hamie - wystarczy zatrzymać pierwszą z brzegu taksówkę i zaczepić kierowcę. Jeśli będziemy mogli się porozumieć nasza wyprawa będzie znacznie ciekawsza.

 

Nasz nowy środek lokomocji to Cherry QQ chiński cud myśli technicznej, podróbka koreańskiego Matiza wartego w Syrii około 50tys$!!! Tak, paliwo jest tutaj tańsze niż woda, ale samochody są potwornie drogie. Silniczek Cherry’ego cichutko mruczy, kiedy przemierzamy dziesiątki kilometrów pośród pustyni. Tylko jedna droga i nic więcej. Piasek w różnych odcieniach żółci aż po horyzont. Szosa jest jednak w zadziwiająco dobrym stanie, od czasu do czasu lekko zasypana przez przemieszczające się wydmy.

 

 

alt

 

Mały chłopczyk, który urodził się i najprawdopodniej umrze na pustyni

 


Nasz przewodnik - Czech syryjskiego pochodzenia, śmiesznym dla nas czeskim opowiada o swoim życiu, - żona, dzieci to wszystko zostawił daleko w Europie. Wrócił do ojczyzny i rozpoczął nowe życie. Tak w miłej pogawędce czas szybko płynie, aż dojeżdżamy do naszego celu podróży. Pośrodku drogi do nikąd, sześćdziesiąt kilometrów od Hamy pojawia się Qasr ibn Warden, wspaniała twierdza, która przez lata była kombinacją pałacu, twierdzy i świątyni. Qasr ibn Warden to zbudowany przez Justyniana I Wielkiego, bizantyjskiego cesarza w połowie szóstego wieku naszej ery element linii obronnej cesarstwa strzeżonego przez twierdze takie jak Rasafa i Halabiyya przy Eufracie.
Istnieje teoria, że Qasr ibn Warden pełnił funkcję ośrodka władzy Justyniana i poprzez swoje istnienie miał zapewnić kontrolę nad populacją lokalnych Beduinów i nomadów. Twierdza robi duże wrażenie nawet w obecnym, zrujnowanym stanie. Możemy być pewni że będziemy zwiedzać twierdzę sami, nam towarzyszyły tylko sowy, jaszczurki i ptaki drapieżne. Warto wejść na górny poziom twierdzy tak wysoko jak tylko się nam uda, przystanąć na chwilę i obserwować pustynię. Surowy, monotonny, widok rozciągającej się po horyzont pustyni burzą nieliczne namioty Beduinów, zdarzy się że można dostrzec mieszkańca jadącego przez pustynię na motorze zostawiającego tumany kurzu za sobą.

 

 

alt

 

Pozostałości po zamku Qasr ibn Warden

 


Zostawiamy twierdzę za sobą i za radą naszego przewodnika udajemy się zobaczyć wioskę, z unikalnymi domami – ulami. Domy są zbudowane z gliny połączone ze sobą po kilka. Lokalni mieszkańcy zamieszkiwali je już ponad 200 lat temu, dzisiaj natomiast pełnią funkcję spichlerzy, kurników i chlewików. Domy - Ule są wymieniane w przewodnikach jako jedna z najważniejszych atrakcji turystycznych Syrii, więc i tam trzeba się zapuścić. Zwiedzając nietypowe domki otaczają nas gromadki roześmianych małych dzieci nawołujących cały czas „sura, sura”. (foto) Dzieci same wdzięcznie ustawiają się do zdjęć niemal jak zawodowi modele na sesji zdjęciowej a potem z niekłamanym zachwytem oglądają swoje podobizny na ekraniku aparatów cyfrowych. Ach, gdyby tam móc im od razu dać te zdjęcia! Zachęceni niezwykłą serdecznością lokalnej ludności dajemy się namówić na wizytę w jednej z licznych osad Beduinów.
Trudno uwierzyć, ze w XXI wieku Beduińskie rodziny nadal koczują z całym dobytkiem na pustyni przemieszczając się w poszukiwaniu miejsca na wypas swoich owiec, które stanowią główne źródło ich utrzymania. Taksówka po kilkunastominutowej podróży główną drogą w kierunku pustyni nagle ostro skręca z drogi w pustynię wzbudzając tumany kurzu. Już z daleka widzimy w oddali obozowisko. Zbliżymy się na odległość około dwustu metrów od namiotów i nagle nie wiadomo skąd dookoła nas pojawiają wielkie wściekłe, szczekające bestie z pozoru tylko podobne do znanego nam wizerunku psa! Wściekle rzucają się na samochód odsłaniając wielkie kły patrząc na nas swoimi przekrwionymi oczami. Przez dłuższą chwilę zastanawiamy się, czy na pewno mamy ochotę wychodzić z samochodu.

 

 

alt

 

Domy - Ule w Syrii


Nasz przewodnik lekko uchylił szybę od kierowcy, żeby rozejrzeć się w sytuacji, gdy nagle usłyszeliśmy przenikliwy gwizd. Psy nagle znikają pomiędzy namiotami. Powoli wychodzimy z auta i skrępowani podchodzimy do grupki stojących ludzi. Po kilku słowach taksówkarza nieufność minęła i kilkoro dzieci podeszło z ciekawości do nas, a gdy okazuje się, że nie wszyscy pomimo bariery językowej się uśmiechają zaczynają nas dotykać i prowadzić po osadzie za rękę. Dzieci strasznie do nas lgną, okazując nam tym samym wielka ufność. Z wielką ciekawością dotykały naszych włosów, dziwiąc się ogromnie jak to możliwe że ludzi mogą je mieć takie jasne. Beduini mieszkają w warunkach, w których nie wyobrażalibyśmy sobie żyć. Dwa dywany, na których nasi gospodarze leżeli oraz małe palenisko z sagankiem na herbatę stanowił cały dobytek. Zastanawiające było to, że ich warunki życia były rażąco skromne, ale każdy z mężczyzn miał nowoczesną komórkę i wyprasowaną na kant białą szatę. To były niezwykłe chwile. Tulące się dzieci, wspólne fotografowanie, aromatyczna arabska kawa, której nie sposób było odmówić... czuliśmy się jak nie z tego świata. Beduini sadzą rośliny w niedalekim sąsiedztwie namiotów, tak aby zielone łodygi chroniły ich chociaż troszkę przed palącym słońcem pustyni. Beduini żyją ciągle w drodze, zatrzymują się na rok lub dwa w jednym miejscu i zakładają obozowisko. Utrzymują się z wypasania owiec, sprzedając je później w miastach. Muszą przywozić ze sobą wodę w specjalnych zardzewiałych, wojskowych rosyjskich pojazdach, które decydują o ich życiu. Pamiętajmy, że nie wypada odejść z wioski nie próbując beduińskiej czarnej jak smoła kawy, której z kolei nie da się pić więcej niż jeden mały łyczek. Nie należy się przy tym krzywić, tylko podziękować mówiąc że jest wspaniała. Na odchodnym warto dać dzieciom jakiś drobny upominek a jak nie mamy niczego do oferowania zawsze zostaje wręczyć jakąś drobną sumkę. My ofiarowaliśmy trójce najmłodszych dzieci po kilka banknotów syryjskich funtów. Droga powrotna do cywilizacji to dwie godziny jazdy samochodem w wielkim słońcu, które nawet na chwilę nie pozwalało nam odetchnąć. Podczas jazdy ciągle rozpamiętujemy nasze wyjątkowe spotkanie z wielopokoleniową rodziną Beduinów, które dało nam wiele do myślenia. To wspaniałe, że ci ludzie mając tak niewiele sprawiali wrażenie naprawdę szczęśliwych. Dało nam to wiele do myślenia……


Marek Pauli

 

 

 

Newer news items:
Older news items: