Z Jackiem Rybickim, posłem AWS w latach 1997-2001, byłym wiceprzewodniczącym i sekretarzem Komisji Krajowej NSZZ "S", obecnie członkiem Prezydium Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność” rozmawia Artur S. Górski.
- Czy związki zawodowe, również „Solidarność”, są w defensywie? Jest dyktat opcji wywodzącej się z tradycji liberalnej, czy raczej odwołującej się do polityki liberalnej, jednocześnie podnoszącej podatki, mnożącej kastę urzędniczą co z liberalizmem nie ma nic wspólnego.
Jacek Rybicki: Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność” doprowadził do zwycięstwa nad komuną, to poradzi sobie i teraz – w innej oczywiście sytuacji. Dlaczego? Bo od początku broni ludzi. I to jest najważniejsze, choć nie zawsze się udaje od razu.
- Na „Zielonej Wyspie” Europy jeszcze miejsce na związki zawodowe?
Jacek Rybicki: Zielona Wyspa (śmiech) to klasyczny przejaw nowomowy obecnej władzy. Oczywiście, że jest miejsca na związki zawodowe tym bardziej, że na owa wyspa – jak na razie - to wyspa dla wybranych. Wzrost gospodarczy jest oczywiście pożądany, ale jeśli towarzyszy mu wzrost bezrobocia i wzrost społecznego rozwarstwienia – to nie jest dobrze. Wykluczenie społeczne staje się poważnym problemem. Na czym, zastanówmy się, polega ten liberalizm? Na eskalacji cięć, odsuwaniu od siebie odpowiedzialności i nakładaniu na obywateli dodatkowych obowiązków wraz z szermowaniem mitycznym rachunkiem ekonomicznym. Nieudolność i chaos w działaniach władzy skutkuje nawoływaniem do zaciskania pasa.
- Wygodnie jest mówić o zaciskaniu pasa maklerom, którzy noszą szelki...
Jacek Rybicki: Te oszczędności w gospodarce przynoszą opłakane skutki. Oszczędzając parę lat temu, dziś za budowę autostrady płacimy dwa razy więcej. To klasyczny przykład tzw. oszczędności. Oszczędzając na ochronie miejsc pracy, więcej płacimy bezrobotnym; oszczędzając na wynagrodzeniach – hamujemy popyt – przykładów można by mnożyć. Przecież na słynnej ustawie refundacyjnej, chciano po prostu oszczędzić miliard, narażając życie i zdrowie pacjentów i później płacąc za skutki takich pseudooszczędności.
- Tragedia kolejowa, która wydarzyła się pod Szczekocinami pokazuje do czego prowadzi oszczędzanie na kolei, brak szkoleń, wydłużony wiek ekip prowadzących składy i nadzorujących ruch kolejowy. Zawinił człowiek – usłyszeliśmy po katastrofie. Minister transportu Sławomir Nowak stwierdził, że „stan sprzętu nie miał wpływu na katastrofę”…
Jacek Rybicki: „Solidarność” od kilkunastu lat zwraca uwagę na patologie, które wiążą się chociażby z tworzeniem na kolei kilkudziesięciu spółek z zarządami, radami nadzorczymi, z rozbiciem kompetencji, by ukryć długi. Nie pomoże samo stwierdzenie, że to samorządy teraz są odpowiedzialne, jeśli nie pójdą za tym określone środki finansowe. Alarmowaliśmy, że bezrozumne oszczędzanie na kolei nie jest bezpiecznie. Było w tej sprawie stanowisko Komisji Krajowej. Przed kilku tygodniami maszyniści pisali do ministra Nowaka, odpowiedzialnego za kolej, że te zaniedbania mogą kosztować życie i zdrowie ludzkie.
Jacek Rybicki (drugi z prawej) podczas ubiegłorocznych protestów Solidarności
- Poziom bezpieczeństwa dla firm kolejowych stały się źródłem ograniczania kosztów funkcjonowania, a rząd chowa głowę w piasek. Winny jest człowiek?
Jacek Rybicki: Nie jestem członkiem komisji śledczej, która ustali winę, ale jeśli „winny jest człowiek” to też ten, który odpowiada za doprowadzenie kolei do takiego stanu.
- Związkowy mają i tutaj pole działania broniąc pracowników przed nadmiernymi obciążeniami, które wpływają ostatecznie na bezpieczeństwo. Jednak w „Solidarności” jest skupionych skromne 700 tysięcy osób. Przechodzicie kryzys?
Jacek Rybicki: To już nie jest czas, kiedy w „Solidarności” zebrał się olbrzymi nurt społecznego buntu przeciwko systemowi PRL. Wkraczająca w okres niepodległości w 1990 roku „Solidarność” liczyła półtora miliona członków. A przecież na początku lat 90. blisko 90 procent zatrudnionych pracowało w dużych zakładów pracy. Niemniej to prawda – dzisiaj musimy podjąć wysiłek przekonania pracowników, że razem jesteśmy silniejsi. Można powiedzieć, że komuna odniosła zwycięstwo zza grobu – podziały społeczne i alienacja stały się dziś faktem. Ale przecież „Solidarność” dziś to największa obywatelska organizacja i – śmiem twierdzić – najbardziej demokratyczna.
- Jak zachęcić młodych pracowników do wstępowania do związków zawodowych?
Jacek Rybicki: Przede wszystkim trzeba z nimi rozmawiać i pokazać plusy przynależności do związku. Przeprowadziliśmy ankietę wśród pracowników z pytaniem dlaczego nie należą do związku. Padała odpowiedź „bo nikt z nami o tym nie rozmawiał”. Zatem w ich oczach obraz związku kształtowany jest wyłącznie przez przekaz medialny. W Skandynawii blisko 70 procent pracowników zrzeszonych jest w związkach zawodowych. Bo takie są rozwiązania systemowe, jak np. ubezpieczenie od bezrobocia. System prawny w Skandynawii jest tak skonstruowany, że jeśli w firmie związki wynegocjują porozumienie to obejmuje ono całą branżę.
- Warto być w związku zawodowym? „Solidarność” ma przyszłość?
Jacek Rybicki: Okazuje się ze najlepsze wyniki na pytanie o zaufanie do związku osiągamy wśród młodych ludzi w wieku 18-24 lat. To nie jest jeszcze nasza baza członkowska, ale jest w tej grupie potencjał. Trzeba więc aktywnie wyjść do tych ludzi. Związki zawodowe są poważną częścią społeczeństwa obywatelskiego.
- Czy rzeczywiście mamy społeczeństwo obywatelskie? Po 20 latach od demokratycznych przezmian mamy fikcję dialogu społecznego…
Jacek Rybicki: Probierzem będzie na przykład, czy wniosek referendalny, pod którym podpisało się półtora miliona Polaków, z woli rządu nie trafi do kosza. Mamy kulejącą demokracje. Demokratyczny akt wyboru nie stanowi jeszcze o demokracji. To dopiero jej zaczyn. Arogancja władzy powoduje, że nasi wybrańcy, mogą się pochwalić znikomym, 15-procentowym zaufaniem społecznym. To przejaw choroby naszego systemu.
- To jednak ten mało popularny system kształtuje naszą teraźniejszość, a manipulując przy emeryturach, także przyszłość.
Jacek Rybicki: Część młodych ludzi nie widzi tego problemu, bo nie obchodzi ich, co będzie za trzydzieści lat, gdy dzisiaj nie wiążą końca z końcem. Wbrew temu, co nam wmawiają politycy, nie jesteśmy starzejącym się społeczeństwem. Jesteśmy za to społeczeństwem, któremu się nie pomaga, nie tworzy się perspektyw. Polacy, obok Cypryjczyków, Słowaków i Irlandczyków są najmłodszym pokoleniem Europy. Przegrywa więc argument, że nie będzie miał kto pracować na emerytury. Przede wszystkim to system musi być wydolny i dobrze zorganizowany na godziwych warunkach pracy. Tymczasem narzuca się nam pracę do 67 roku życia w sytuacji, gdy stan naszego zdrowia, tak jak i ochrona zdrowia, są w opłakanym stanie. Czy mamy uznać za aktualne hasło rodem z PRL: „emeryci, popierajcie partię czynem - umierajcie przed terminem?”
- Jaką receptę ma związek na wyjście z emerytalnego pata między rządem a „Solidarnością”?
Jacek Rybicki: Recepta jest prosta i w swej istocie liberalna (śmiech). Przecież PO ma być partią i obywatelską, i liberalną. Zostawmy więc Polkom i Polakom wybór. O ile pracę będą mieli. Kobieta pracując do 60 roku życia niech ma wybór, czy - o ile starczy jej sił i zdrowia, pracować nadal do 67 roku życia, czy też przejść na emeryturę.
- Rynek pracy dzisiaj nie wchłania ludzi powyżej 50. roku życia…
Jacek Rybicki: Pracodawcy uważają, że zatrudnianie pracowników starszych to wręcz działanie na szkodę firmy. Brakuje bowiem mechanizmów, które zachęcają do zatrudniania osób powyżej 50. roku życia. W zamian proponuje się nam mechaniczne, bez dyskusji, bez analiz, bez badań, podnoszenie wieku emerytalnego.
- Okazuje się, że dzietność Polek w Kraju jest o połowę niższa niż naszych rodaczek pracujących np. w Wielkiej Brytanii. To jest probierz klęski polityki socjalnej państwa.
Jacek Rybicki: Rząd nie prowadzi polityki prorodzinnej. System podatkowy powinien bowiem brać pod uwagą dzieci w rodzinie nie tylko poprzez ulgę na dzieci w PIT. Przecie dzieci, gdy dorosną, będą wypracowywały polskie PKB i składały się na emerytury w duchu solidaryzmu. Tymczasem poziom wsparcia państwa dla rodzin wielodzietnych jest od lat żałośnie niski. Państwo gubi swoje obowiązki wobec tego i przyszłego pokolenia Polaków. Rząd premiera Donalda Tuska wyrywa się do przodu przed inne europejskie kraje, proponując nam, bez rzeczowych, a nie „pr-owskich” konsultacji, jedynie dłuższy czas pracy.
- 08/03/2012 20:41 - Remont "żółtego wiaduktu"
- 08/03/2012 14:10 - Związkowy gorący protest na wiosnę?
- 08/03/2012 14:04 - Bolek królował w gdańskim sądzie. Wyszkowski nie przeprosi
- 08/03/2012 12:05 - Wyjątkowy Dzień Kobiet w Restauracji Hotelu Gdańsk
- 08/03/2012 08:50 - Pięćdziesięciolatkowie przekonani, że wiek dyskryminuje ich na rynku pracy
- 07/03/2012 17:59 - Targowy sojusz PO i SLD
- 07/03/2012 17:58 - Metryczka biurokraty
- 07/03/2012 09:36 - Skwer Krzysztofa Kolbergera
- 07/03/2012 08:22 - Prokuratura kontra sopocki sąd - zażalenie w sprawie prezydenta Karnowskiego
- 06/03/2012 13:14 - Mucha wystawia Giersza: Sami swoi przy stadionowym torcie